Crème brûlé jednak nie taki trudny :)

Gdy rodzinka cała w komplecie, w domu zawsze jest ktoś, kto mówi "zjadłbym coś". Nasze "coś" ma wiele znaczeń - czasami jest pyszną sałatką jarzynową mojej mamy, czasami kruchym ciasteczkiem, a najczęściej tym, co uwielbiał Kubuś Puchatek czyli małym co nieco :) Żeby sprostać temu zadaniu, musiałam trochę pokombinować, gdyż w okresie poświątecznym mamy przesyt ciastami i innymi wypiekami. Tym sposobem postanowiłam spróbować kolejnej nowej kulinarnej inspiracji czyli Crème brûlé. Mój tata jest wielkim fanem tego deseru, dlatego to On był główną inspiracją. Okazało się, że przygotowanie jest bardzo proste, wbrew wykwintnej nazwie :)


Potrzebujemy:

  • 500 ml śmietanki 30%
  • 5 żółtek
  • 80 g cukru pudru
  • 2 laski wanilii
Pierwszym krokiem jest podgrzanie śmietanki z cukrem i wanilią. Z lasem na początku musimy wyłuskać ziarenka, bo to one będą się gotować ze śmietanką. Jeśli Wasze laski wanilii są zbyt twarde, można je ugotować w rondelku ze śmietanką. Aromat przejdzie do produktu a Wy wykorzystacie wanilię :) Oczywiście po zagotowaniu śmietanki należy wyjąć laski ze śmietanki.





Gdy śmietanka zacznie się gotować, zdejmujemy ją z palnika i pozostawiamy do ochłodzenia. W tym czasie ucieramy żółtka na gładką masę (nie ubijamy na wysokich obrotach, żeby nam się piana nie zrobiła!). Gdy śmietanka będzie ochłodzona ale jeszcze letnia, dodajemy ją bardzo powoli do żółtek, cały czas powoli ucierając. Po zmieszaniu wszystkich składników, mieszamy jeszcze raz całość i możemy rozlewać do kokilek.









Nagrzewamy piekarnik do 100 stopni i pieczemy nasze deserki przez około godzinę, cały czas sprawdzając ich stan. Po upływie około 45 minut wart sprawdzić, co się dzieje w piekarniku, bo być może Wasze słodkości już będą gotowe. Następnie wyjmujemy kokilki i pozostawiamy np. w lodówce do wychłodzenia.




Ostatni krok to zbrązowienie cukru na wierzchu deseru. Posypujemy krem cukrem brązowym i albo przypalamy nad palnikiem albo wsadzamy do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i podpiekamy około 10 minut. Ważne jest, aby złapać moment przed przypaleniem się naszych deserów :)


Po wyjęciu z piekarnika ponownie musimy schłodzić krem i wtedy już będzie gotowy do podania. Powiem jedno: palce lizać!






2 komentarze:

  1. Tata dziękuje :-) tak, mniam,mniam- palce lizać
    świat w innych kolorach się objawia smakując Crème brûlé od mojej wspaniałej Słodkiej Córeczki
    ps.już nic nie ma w lodówce:-(

    OdpowiedzUsuń
  2. dokładnie palce lizać

    www.100club.pl

    OdpowiedzUsuń