Prostota - pychota kajmakowo-orzechowa

Sobotni poranek.... Od razu budzę się z myślą o czymś słodkim. Bo w końcu jest weekend, a weekend bez czegoś słodkiego i domowego nie istnieje :) Moja ukochana jest najlepsza w dwóch dziedzinach:
1) Czyta w moich myślach bezbłędnie
2) Potrafi zrobić coś z niczego
Tak więc pozostawiony w moich słodkich myślach ocknęła mnie pytaniem "Czyżbyś chciał coś słodkiego?". Ja nie wiem jak ona to robi ;) Oczywiście przytaknąłem i od tego momentu zaczęło się wspólne wymyślanie. Była piękna pogoda, więc szkoda nam było czasu na siedzenie w kuchni pół dnia. I wtedy przypomniałem sobie pewien szybki (można by nazwać - studencki) deser, a mianowicie piszinger. Dla wielu z Was ta nazwa może wydawać się z kosmosu (ja nie pozostaje inny), ale nie jest to nic innego jak andruty przełożone kremem czekoladowym i masą kajmakową. 



Oczywiście można przekładać czym chcecie, ale według mnie takie połączenie jest świetne (dodam, że andrut z samą masą kajmakową też smakuje wybornie). A zaczynając naszą zabawę, będziecie potrzebować:


  • 1 duże opakowanie andrutów (w paczce jest około 5 sztuk)
  • 1 puszka masy kajmakowej 
  • 1 słoiczek kremu czekoladowego lub orzechowego
  • Duża deska (żeby była choć trochę większa od andruta)
Przepis jest na prawdę prosty i będzie od Was wymagał jedynie tego, żeby nie wyjeść całej masy ze słoika przed wyłożeniem jej na andrut ;) Na początku wykładacie jeden wafel z paczki, który następnie pokrywacie cienką warstwą jednej z mas. Jeśli cały andrut będzie już wysmarowany, kładziecie na niego kolejny i powtarzacie czynność ze smarowaniem. Proporcje, w jakich użyjecie mas, pozostawiamy do Waszej inwencji. Jedna uwaga: ostatni andrut pozostawiamy bez smarowania bo jest on pewnego rodzaju przykryciem. 



Całość następnie pokrywamy folią aluminiową i przykładamy na nasze wafle coś ciężkiego (u nas sprawdziły się książki do farmakologi ;). Całość najlepiej by była pozostawiona na około 12 godzin, wtedy wszystko zdąży się "przegryźć" i piszinger będzie rewelacyjny. Jak już wszystko będzie gotowe, kroicie Was deser na małe kosteczki (lub tak jak lubicie) i pora zabierać się do zjadania.



PS: Polecam ukryć co nieco na później, bo Wasza słodkość może okazać się tak dobra, że w gronie rodzinnym pozostanie po niej tylko słodkie wspomnienie ;)

3 komentarze: