Pasta pełna witamin i minerałów: szprotka, kurkuma, ser biały

Ostatnimi czasy prowadzę cichą wojnę z zarazkami, które zaatakowały mojego ukochanego. Niestety, od około 2 tygodni te małe stworzenia atakują w najmniej spodziewanym momencie. Gdy już myślę, ze wygrałam, że napary z imbiru oraz czosnek pokonały je doszczętnie, mój ukochany od rana zaczyna kaszleć... Co wtedy? Podejmuję kolejną walkę, która łączy się z naszym marcowym wyzwaniem :) Tym razem proponujemy Wam wersję na śniadanie i kolację a mianowicie pastę z sera białego (duża zawartość wapnia), jogurtu naturalnego i szprotki. Dlaczego jest taka wartościowa?





  1.  Dodatek kurkumy dosłownie "wykurza" szkodliwe bakterie. Oczywiście, jeśli akurat macie infekcję wirusową, to będzie ona również działała, ale w inny sposób. Kurkuma jest przyprawą, która ma właściwości przeciwzapalne i rozgrzewające. Nie martwcie się, że drastycznie zmieni smak Waszych potraw - generalnie jest ona "bezsmakowa". Jedyną moją wskazówką jest to, żeby przy gotowaniu warzyw z nią, nie dodać zbyt dużo, gdyż może się wydać gorzka. Nie zauważyłam takiego efektu przy potrawach niegotowanych, więc spokojnie możecie ją dodawać praktycznie do wszystkiego.
  2. Chili - ja użyłam małą ilość sproszkowanej wersji, aby o poranku nie mieć wrażenia zbytniej ostrości. Oczywiście jeśli macie ochotę możecie dodać tyle, ile Wam smakuje. Warto korzystać z właściwości rozgrzewających tej papryczki. Pewnie zauważyliście, że często po zjedzeniu ostrych dań, robi się Wam ciepło (niektórzy mogą nawet mieć wrażenie pocenia się), nagle musicie wydmuchać nos, bo "nagle pojawił się katar". To wszystko jest pozytywne! Normalna reakcja organizmu, która właśnie jest Waszą złotą obroną :) Dzięki temu walczymy z ewentualna zarazą, pozbywając się jej na różne sposoby (właśnie pocenie się, katar, kichanie).
  3. Szprotka - zawiera wapń, białko i cenne kwasy tłuszczowe. Myślicie tłuszcz = zło. Zgadzam się, ten zwierzęcy, który zawiera tłuszcze trans, jest szkodliwy dla Waszego organizmu. Szprot jednak zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe (takie też są np. w łososiu), który również ma zadanie przeciwzapalne a ponadto daje poczucie sytości oraz zapobiega napadom głodu :)

Kurkuma



W takim razie zabieramy się do gotowania. Proponuję Wam dwie wersję, jedną saute, druga z ketchupem. Kolejne zaskoczenie, przecież wszyscy wiemy, że ketchup to sam cukier = samo zło. Jednak tutaj sprawdza się metoda szukania odpowiednich produktów, które nam nie tylko smakują, ale też nam nie zaszkodzą. Ja znalazłam świetny produkt, ketchup firmy "Ogródek dziadunia". Są dwie wersję, na ostro oraz łagodna. Ku pocieszeniu, ostry smak nie jest "palący", dlatego nawet dla osób, które nie przepadają za zbyt intensywnym smakiem, ten ketchup jest dobrym wyborem. Jeśli macie ochotę, produkty można zamówić internetowo (TUTAJ znajdziecie link do sklepu)







Będziemy potrzebować:

  • 1 opakowanie szprotki
  • 250 g sera białego (chudy lub półtłusty)
  • 3 łyżki jogurtu naturalnego (jak wcześniej pisałam, używam produktu firmy Zott, gdyż jako jeden z niewielu dostępnych na rynku, nie ma słodkiego ani papierowego posmaku)
  • 1 łyżka kurkumy
  • 1/2 łyżeczki Chili
  • sól, pieprz do smaku
  • wersja z ketchupem - łyżeczka ketchupu (u mnie firmy "ogródek Dziadunia)




Co robimy? Łączymy na początek szprotkę z serem białym, a następnie dodajemy jogurt. W zależności od tego, jak bardzo kremowa pastę chcecie uzyskać, tyle polecam Wam dodać jogurtu. Wszystko wyjdzie w trakcie przygotowywania :) 
Gdy wszystko razem połączymy, dodajemy kurkumę i chili, sól oraz pieprz. Dzielimy na dwie miseczki i do jednej wersji dodajemy ketchup.
Czas? Około 5 minut, tyle zajmie Wam przygotowanie takiej pasty. Źródła wartości opisałam powyżej i mam nadzieję, że to zachęci Was do zjedzenia takiej porcji zdrowia.







PS: Jeśli macie ochotę, można dodać do naszej pasty pietruszkę, koperek, szczypiorek. Nie tylko będzie smaczniejsza, ale dodajecie kolejnych witamin - kolejna porcję zdrowia :)

PS 2: Taki ketchup można dodać nie tylko do pasty ze szprotki, polecam też wypróbować go do naszego pasztetu (LINK TUTAJ).

7 komentarzy:

  1. Zjadło by się ,och zjadło te wspaniałości

    OdpowiedzUsuń
  2. Zainspirowałaś mnie tym wpisem. Uwielbiam takie smarowidła do kanapek robione własnoręcznie. Szybko nudzą mi się smaki dostępne na sklepowych półkach.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię od czasu do czasu zrobić taką kanapkową pastę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pasta bardzo ciekawa i musi być smaczna :) Zdrówka życzymy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ketchup bardzo kusi i nazwa jest zabawna. A pasta jak najbardziej godna spróbowania. Mniam!

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wpadłabym na tak zaskakującą pastę :) super :)

    OdpowiedzUsuń