Wracając do sprawy, wchodząc do domu były myśli takie jak: koktajl owocowy, gazeta, kawa, coś słodkiego, może książka? Oczywiście czasem organizm przecenia nasze możliwości i zdolności, proponując nam mnóstwo rzeczy, których i tak nie zrobimy jednocześnie. Ja jednak podchwyciłam myśl o kawie, ale nie takiej zwykłej, jak codziennie mogę wypić. Musiał to być wyjątek, czyli niedawno odkryta kawa bananowa.
Jest to produkt głównie dedykowany mojemu ukochanemu, gdyż to on jest wielbicielem wszystkiego, co bananowe :) Ja jednak tez dałam się skusić i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Generalnie nie przepadam za owocowym smakiem kawy, wolę wersję korzenne jak np. imbir, kardamon, cynamon. Jednak producent kawy bananowej mnie nie zawiódł, gdyż ich kolejny produkt, czyli przyprawa do kawy, jest o dokładnie takich aromatach, jakie uwielbiam :)
Ważna rzecz: ani kawa, ani przyprawa nie są przesadnie aromatyczne, tzn nie mają tego zamulającego słodkiego smaku, kiedy to po filiżance macie dość i nie jesteście głodni do końca dnia bądź robi się Wam niedobrze. Rano najczęściej pijam kawę z kawiarki, gdyż jest mocna i daje fajnego kopa na przynajmniej dopołudniowe godziny (a raczej nie chciałabym chodzić półprzytomna na zajęcia ;) ). Jednak popołudniami, lub po porannych zajęcia często mam ochotę na coś delikatnego - kawa bananowa sprawdziła się tutaj idealnie. Męski przedstawiciel naszego kuchenno-lekarskiego duetu skusił się na mocniejszą wersję napoju (nigdy nie widziałam u niego takich pokładów energii, więc widać, że banany potrafią uskrzydlić), a ja do mojej wersji dodałam jeszcze właśnie przyprawy do kawy. Oba produkty możecie kupić w sklepie internetowym (link TUTAJ), gorąco polecam :) Można na tej stronie poszukać innych ciekawych rzeczy do Waszych dań, ja kilka nowości jeszcze zamówiłam, więc w następnych postach na pewno pokażę co nieco ;)
Tak więc po-zajęciowa kawa, w ulubionym kubku spełniła swoje zadanie. A może to też sprawa ukochanego kubka? ;) Każdy chyba ma przywiązanie do pewnych rzeczy a u mnie najczęściej objawia się to właśnie naczyniami. Ten kubek dostałam jeszcze w podstawówce i był obowiązkowy każdego poranka, gdy rodzice robili mi kakao. Kilkanaście lat później i ten napój zamienił się na kawę, ale dalej smakuje "domowa". To jest taki mój mały kawałek domu oraz, przy okazji, chyba największy kubek jaki mam w mieszkaniu (nie bez powodu!).
PS: Marek oczywiście nie potrafił odmówić sobie naszej nowości, czyli donuta z czekoladą i orzeszkami a w środku... Nutella :) Próbowałam i powiem Wam, ze nie dziwię mu się, że od tego można się uzależnić :) Teraz pora na to, żebyśmy wymyślili naszą wersję tego cuda ;) Miłego weekendu kochani!
Kawie mówi NIE a donutowi stanowcze RACZEJ NIE/TAK :D Czekamy na jego zdrowszą wersję :P
OdpowiedzUsuńTen post przywołał wspomnienia.. na pierwszym i drugim roku przy życiu trzymała mnie jedynie myśl, że w piątek będę już w domku i nic nie będę musiała robić <3 Co do kawy to wprawdzie pijam tylko rozpuszczalną, przypadła mi do gustu miętowa i waniliowa, także firmy Skworcu- polecam :)
OdpowiedzUsuń